Nieznany, podstępny przeciwnik kontra 5 lekarzy i 2 szpitale rozgrywają trudny mecz.
Ja jestem tylko cierpliwym, cierpiącym kibicem mającym nadzieję na pozytywny wynik rozgrywek.
Leżę sobie w szpitalu w malowniczym miasteczku Ajka. Piękne widoki z okien pomagają zapomnieć o spuchniętych kostkach w podobnie malowniczych kolorach
(po dziesięciu dniach udało się ustalić, ze to rumień guzowaty spowodowany prawdopodobnie ukąszeniem pająka.
W pokoju dwie miłe starsze panie w wieku 80 lat. Erzsike, babka z dużym poczuciem humoru dostała się tu w stanie skrajnego wycieńczenia, ale nie fizycznego, bo nie jest wcale mizerna, tylko fizjologicznego. W jej organizmie wyczerpały się zapasy witamin, minerałów i innych mikroelementów. A jak mówi, je dużo warzyw, owoców, sama gotuje, nie odmawia sobie niczego. Przypomniały mi się szokujące wyniki 30-to letnich badań przeprowadzonych przez mój macierzysty Uniwersytet Nauk Rolniczych w Gödöllő dotyczące zmian zawartości witamin i minerałów w warzywach, owocach i roślinach pastewnych. Wartości te zmniejszyły się w tym okresie nawet do 4-10%!
Musielibyśmy dzisiaj zjeść 25 marchewek, żeby były warte tyle ile jedna przed 30 laty!
Ilonka, jest cicha, zamknięta w sobie, ale zawsze miło się uśmiecha, jak ktoś zagada. Straciła wszystkich bliskich, jest bardzo samotna. Straciła również sens życia.
Miałam trochę czasu na rozważania i połączenie tych dwóch losów. Doszłam do tego na własnym przykładzie. Nasze ciało potrzebuje dobrej jakości suplementów, a dusza środowiska, do którego aktywnie należymy, w którym znajdziemy bratnie istoty, ciekawe zajęcie, gdzie poczujemy się ważną, wartościową osobą.
Ja na szczęście znalazłam jedno i drugie w tej samej, wspaniałej grupie.
Mecz jeszcze trwa, ale już wiem, jeszcze przed końcowym gwizdkiem, że zwycięzcą będzie kibic.