Po długim pobycie nad Balatonem odwiedziłam rodzinne strony, Myślałam, że nie ma piękniejszego, bliższego memu sercu miejsca niż Wyżyna Balatońska.
Jezioro znowu zachwyca kolorami, z promu widać najlepiej, jakie piękne potrafi być „węgierskie morze”!
Zapadł mi w serce, bardzo go pokochałam.
Nizinne małe miasteczko wydaje się szare, niepozorne po tych zachwycających krajobrazach.
A mimo to bardzo chętnie tu przyjeżdżam. Tu mieszkałam przez 30 lat. Tu urodziły się moje dzieci, tu przepracowałam połowę życia. Mam tu wielu znajomych, przyjaciół i nie mogę wyjść na ulicę tak, żeby ktoś nie zagadał, nie zapytał, co ze mną, co porabiam. Pobyt tutaj ogrzewa serce, bo to senne miasteczko głęboko zapadło mi w duszę. Dobre rzeczy wydają się jeszcze ważniejsze, złe straciły na znaczeniu.
To miejsce, z którego wyruszyłam w świat moich marzeń.
Bo do każdego wzlotu potrzebna jest pewna ostoja, miejsce, od którego można się odbić i w którym można odpocząć, zebrać siły. Jutro z nową energią poszybuję w stronę moich snów.